czwartek, 27 listopada 2008

breaking news


wstrząsnęły mną informacje o atakach terrorystycznych w bombaju.
hotel taj mieści sie tuz obok the gate of india, w bardzo turystycznym rejonie jednej z lepszych dzielnic bombaju [colaba]. niedaleko jest dość duża przystań dla turystycznych statków. wszystko w promieniu 100m. taj to bardzo ładny, stary i drogi hotel.
Chhatrapati Shivaji Terminus - to ogromna stacja kolejowa. kiedy byłam w bombaju, mieszkałam niedaleko niej. przez stację przechodzą codziennie tłumy ludzi, przede wszystkim hindusów, którzy na co dzień korzystają z kolejki podmiejskiej by dostać się z i do pracy. jedyny raz, kiedy stałam w długiej kolejce do kasy dla obcokrajowców miał miejsce właśnie na tej stacji. obok stacji pociągów jest duży dworzec autobusów miejskich, a także kasy dla dalekobieżnych autobusów prywatnych.
w lutym, kiedy byłam w bombaju, nie przyszłoby mi do głowy, że coś takiego może się tu zdarzyć. niestety od wiosny ataki miały już miejsce także w delhi i bangalore, czyli we wszystkich dużych miastach w jakich byłam w indiach.
bardzo smutne te wiadomości...

linki: new york times [w artykule mapa interaktywna] | bbc news [zdjęcia] | flickr | moje posty z bombaju | inny blog: na żywo z indii | świat inaczej
zdjęcia powyżej pochodzą z agencji informacyjnych. na zdjęciach: taksówka po ataku bombowym, dworzec Chhatrapati Shivaji Terminus.

niedziela, 23 listopada 2008

lynn hill

w łodzi właśnie zakończył się 10, jubileuszowy explorers festival. przyjechali tam miedzy innymi chris sharma i lynn hill. [program festiwalu]

oczywiście w łodzi nie byłam. rozmowę z lynn słyszałam w radio.
jest ona jedną z najlepiej wspinających się kobiet na świecie. ma 47 lat, 5-letniego syna i ciągle nowe wyzwania przed sobą... [ani myślii o emeryturze, nawet pomostowej]

za dwa tygodnie 6 krakowski festiwal górski.

środa, 19 listopada 2008

dont ask smingus

sobotni koncert chłopców. cafe szafe. mój ulubiony, prosty skład [thymn, dawid, tomek]. dobra energia. słychać było, że chłopcy rozwijają się. miałam wyśmienitą zabawę.

wtorek, 18 listopada 2008

niedziela, 16 listopada 2008

talenty niedzielne

przypowieść o talentach.
sługa, który otrzymał od pana pięć talentów, pomnożył je, oddał panu dziesięć i został za to pochwalony. podobnie sługa, który otrzymał dwa talenty, a panu oddał cztery. nieszczęśnik, który dostał jeden, nie podjął ryzyka. nie potrafił przynieść żadnego zysku. pan zabrał mu wszystko i wrzucił w otchłań.
a co by się stało, gdyby ten biedak, mimo najlepszych wysiłków, wrócił do pana z pustymi rękami? krach na giełdzie, bankructwo banku, źle zainwestowane pieniądze i po talentach... ale przecież starał się, podjął ryzyko...
i co pan na to?

piątek, 14 listopada 2008

do nieba

dobrze jest czasem popatrzyć do góry...

podgórze
podgórze
podgórze

drzewo w skale. kojarzy mi się z pewnym heksagramem i-ching: wiatr nad górą. moc, wytrwałość, powolny, systematyczny rozwój, trwanie. to drzewo rośnie niedaleko mojego obecnego domu.

środa, 12 listopada 2008

góry w chmurach

hura! nareszcie! udało mi się znów dotrzeć w tatry. miła, mała wycieczka w zachodnie: chochołowska, grześ, rakoń i do domu. wszystko razem z podróżą autem zajęło nam około 12-13h. na górze przewiało nas niemiłosiernie. było naprawdę genialnie. chcę więcej :)
TAT07
TAT06
TAT05
TAT04
TAT03
TAT02
TAT01

nie robiłam zbyt wiele zdjęć. to są prawie wszystkie...

wtorek, 11 listopada 2008

jezioro rożnowskie

ośrodek kolejowy. w dzieciństwie spędzałam tu dużą część każdych wakacji. co roku 2, czasem 4tygodnie. tutaj nauczyłam się pływać na wszelakie sposoby: wpław, kajakiem, łódką, żaglówką. kiedyś nawet udało mi się spróbować windsurfingu. w dzieciństwie jeździliśmy tu całą chmarą: babcia, jej dwie siostry i nasza szóstka kuzynów. braliśmy jeden lub dwa domki. woda i las były nasze :). niedawno przyjechałam tu po dłuższej, nastoletniej przerwie.
dziwne są powroty do miejsc z przeszłości. czas zmienia skale. rzeczy we wspomnieniach wydaja się być znacznie większe niż są w rzeczywistości. zawsze mnie to zaskakuje.
030
ośrodek wyraźnie podupadł. jego tylna brama była w takim stanie chyba zawsze. wiele razy zdarzało nam się ją przeskakiwać, kiedy jako nastolatkowie wracaliśmy z bratem z jakiejś, gdzieś imprezy.
015
domki murowane. na 4-6osób. szczyt wygodny. były zaopatrzone w stół, coś na kształt aneksu kuchennego, jakieś szafy. miały nieduży tarasik. w ośrodku były tez domki drewniane, z piętrowymi łóżkami na 4osoby. było w nich bardzo ciasno, ledwie można było się ruszyć. żadnych wygód w rodzaju stołu. takie to kiedyś wczasy były...
między domkami boisko do siatkówki. wygląda na dawno nieużywane.
009
011
budynek świetlicy ktoś chyba zamienił na pokoje gościnne. przynajmniej jego starą część. w czasie deszczu graliśmy tu w ping-ponga, piłkarzy [trambambule ???]. w świetlicy też odbierało się obiady, które dowożono w termosach. obiady były wydawane na bloczki. zabieraliśmy je do garnków, rozdzielaliśmy wszystko już w naszym domku. pod świetlicą były hangary na łódki i sprzęt wodny wszelkiego rodzaju, kapoki, żagle, wiosła...
012
część z domków znalazła sobie nowych właścicieli. domki są przez nich powiększane, zmieniane, teren wokół porządkowany. tego kamiennego murka kiedyś tu nie było. było za to dzikie przejście nad wodę z bardzo niską bramką, nie zawsze otwartą. nie ma też kuchni, w której kiedyś gotowaliśmy kolacje, zupy rybne, wodę na herbatę. dawne toalety i prysznice są dostępne już tylko dla wybranych.
007
rzadko tu bywałam jesienią. o tej porze roku poziom jeziora podnosi się dość wyraźnie. latem przejście tego strumyka nie sprawiało większych trudności. zalane brzegi jeziora były kiedyś znakiem, że koniec wakacji już blisko.
014
jedynie yacht club pttk nie zmienił się prawie wcale. z grubsza wygląda tak jak go zapamiętałam. ludzie zmienili się zapewne i nie wiem czy znalazłabym kogoś, kogo kiedyś znałam. chociaż kto wie... skoro w przystani stoją wciąż te same yachty.
020
025
026
021
i może jeszcze woda pozostaje niezmienna w swej zmienności.

niedziela, 9 listopada 2008

nożownik

zaskoczył mnie, kiedy zadzwonił do mych drzwi. od jakiegoś już czasu moje noże były tępe i szukałam miejsca, gdzie ktoś się nimi zajmie. czasem rzeczy dzieją się na nasze życzenie...

środa, 5 listopada 2008

znowu dworzec

wyprawa do innego miasta. powrót. czekam na peronie. rozkład pociągów zmienił się ostatnio. ekspres o 18 jest dla mnie za wcześnie, więc jestem skazana na 2025. lubię bezczelnie obserwować innych czekających, ruch ludzi i pociągów, przyjazdy i odjazdy.

WA06
WA07
WA08

niedziela, 2 listopada 2008

łuna

nie wiem kiedy znikła z polskiego, listopadowego krajobrazu. przed dziesięciu laty jeszcze tutaj była. może wciąż w polsce istnieje jakieś miejsce, gdzie można ją spotkać.
kiedyś, w czasie zadusznym, palące się na cmentarzach znicze tworzyły łunę, którą widać było już z bardzo daleka. w ten sposób cmentarz różnił się od innych wieczornych iluminacji. tętnił blaskiem otwartego ognia. specyficzny zapach i ciepło unosiły się ponad nim. cienie ludzi i nagrobków tańczyły w zadymionym powietrzu. atmosfera podkreślała mistycyzm święta na styku światów.
nie wiedzieć kiedy, technologia uwięziła ogień pod blaszanym wieczkiem. z wiejskich cmentarzyków powoli znikają krzyże, które kiedyś przebijały listopadowy dym prosto do nieba.

spróbuję za rok kupić lampki takie, jak na zdjęciu poniżej, żeby choć trochę ognia puścić wolno [z dymem i w siną dal].

powyżęj cmentarze, z różnych powodów mi bliskie.