piątek, 30 października 2009

syzyfowe prace

codziennie nowa góra na moim biurku. sprzątam systematycznie, ale ta pojawia się znowu. nos zalany, trudno o koncentrację i tak już trzeci tydzień...
mam dość.
weekend domowy. szkoda, bo jesień piękna i cmentarze z pewnością cudnie wyglądają... szczerze mówiąc w te listopadowe święta lubię nawet korki na drogach... światła zniczy i reflektory samochodów...


wtorek, 27 października 2009

bezproduktywnie

w poniedziałek był podobno najbardziej bezproduktywny dzień roku. dla mnie był to chyba najbardziej bezproduktywny dzień w ostatniej pięciolatce :)
tuż po północy padł mi komputer - właśnie w momencie, kiedy był on bardzo potrzebny. zbieranie się po tej małej katastrofie zajmie mi trochę jeszcze czasu... jak widać nieźle mi idzie.
dziękuję wszystkim za pomoc.



środa, 21 października 2009

...

na początku było słowo...

....
zadbane słowa - materializacja - zadbana rzeczywistość.

poniedziałek, 19 października 2009

jesienność

długie cienie - niskie słońce - mniejsza ilość światła - blask świecy - szarość nieba - [nie]nasycenie kolorów - zapach zgniłych liści - szelest suchych - wiatr i deszcz - herbata i grzane wino - wełna - czarne golfy - spokój i melancholia -  intymność - rozmowa - ciepło drugiego człowieka



przyroda powoli odchodzi - wróci niebawem.

czwartek, 15 października 2009

pięknie jest

wszyscy wokół narzekają na pogodę.

ona jest wolna i nie podlega manipulacjom.
umiarkowany klimat stwarza okazje do doświadczania  bogatej różnorodności aury z jej wszystkimi plusami i minusami. na co tu narzekać??

w zeszłym roku 15 października pływałam sobie wesoło w lazurowej wodzie zakrzówka, chociaż do morsa mi daleko... tej jesieni mamy już pierwszy śnieg za sobą. kiedy spadnie następny, jakie będzie boże narodzenie - kto to wie...

a złota jesień? może przyjdzie za rok.... :D



*kliknij na zdjęcie by zobaczyć je w całości

sobota, 10 października 2009

historia miejsca

kraków, ul.estery 1.

takie obrazy zastali agnieszka, bartek i przemek, kiedy weszli do lokalu. pomagałam im wtedy trochę moim doświadczaniem projektowym -  różne funkcje i wymogi dotyczące baru... wszak estetycznie to chłopcy...

tak wyglądało już gotowe, rok później:

a to drugie urodziny:

w piętek miejsce-bar otrzymało elle style award. moje gratulacje.
całą trójkę znam już długi czas. mieszkaliśmy kiedyś w jednej kamienicy. fajne to były czasy. cała oficyna - 3 mieszkania, sami swoi.
bardzo lubię to, co chłopcy robią ze starymi meblami. nagroda należy im się zdecydowanie za całokształt :).

piątek, 9 października 2009

anioły

...
zaczęłam je robić w boże narodzenie 2008. powstało 20-30. ostatnie dwa właśnie odleciały...

anytime angels

...

czwartek, 8 października 2009

biadolenie bez sieci

tydzień zaczął się niezbyt wesoło.
pierwsze jesienne chłody = pierwsze jesienne przeziębienia. jeszcze w niedzielę gardło odmówiło mi współpracy. poniedziałek i wtorek byłam strasznie słaba...
od wtorku mam problemy z internetem. prawdopodobnie karta sieciowa powoli mi się starzeje. cały sprzęt wymaga pilnej wymiany, ale chcę z tym jeszcze poczekać do nowego roku. może dociągnie.

w sprawie przeziębienia poratowałam mnie kamila. przyjechała z kilogramem imbiru, którego, rzecz jasna w okolicy dostać nie sposób. z drobno startych korzeni zrobiłyśmy kompresy na gardło i zatoki. to niesamowicie grzeje i ból gardła przeszedł jak ręka odjął - odzyskałam mowę.
z internetem pomógł sąsiad grześ. moja karta sieciowa najwyraźniej nie chce jeszcze wylądować na śmietniku.

w środę, po trzech tygodniach przerwy, ciągle przeziębiona udałam się na pierwsze po wakacjach zajęcia na sztucznej ścianie. łokieć działa już lepiej. pot i ruch pomagają na przesilenie jesienne :) dłuższa przerwa we wspinaniu dobrze mi zrobiła. mam nadzieję zaliczyć jakieś skały w przyszłym tygodniu!!!

sobota, 3 października 2009

goście

na dwa tygodnie mój codzienny rytm został zachwiany.

józefina zaczęła studia w krakowie i wyprowadziła się parę dni temu.
przyjaciele odlecieli.

wracam.




piątek, 2 października 2009

roof-top restaurant

restauracja na dachu. ulica św. tomasza.

czas w tym miejscu płynie trochę wolniej. odgłosy miasta dochodzą  leniwie, z lekkim opóźnieniem. kraków widziany z góry jest mniej śpieszny, trochę wakacyjny... różne sprawy nabierają innego znaczenia z  tej niecodziennej perspektywy. turyści rzadko tu dochodzą.
jedzenie w restauracji takie sobie. kuchnia studencka, niewymagająca, niedroga. czynne od 9-17, w soboty trochę krócej. w niedziele zamknięte na cztery spusty :(.






bardzo lubię takie miejsca. w indiach rozglądałam się za podobnymi w każdym mieście, do jakiego trafiłam. tylko tam można było odpocząć od ogromnego zgiełku ulicy i namolnych hindusów :). na szczęście takie restauracje są w południowych krajach dość popularne. dużo tam płaskich dachów.

niewiele jest podobnych w krakowie. z powyższego jest zdecydowanie najszerszy widok na miasto. pozostałe to: jubilat, hotel pod wawelem, inny, na drugim brzegu wisły; hotel stary... jakieś jeszcze??