sobota, 30 maja 2009

moja krew

wczoraj, po raz pierwszy w życiu oddałam krew.
próbowałam już w zeszłym roku, ale z grona potencjalnych dawców wykluczyła mnie podróż do indii [rejon malaryczny], ukąszenie przez psa i jeszcze parę rzeczy. każda z nich wyklucza na 6miesięcy. teraz już wszystko było ok i oddałam 450ml.
wiem o tylko jednej osobie wśród moich znajomych, która oddaje krew regularnie [przynajmniej robiła to, gdy mieszkała w polsce]. ja sama myślałam o tym już dawno, ale jakoś się nie składało [nieśmiałość+brak odwagi+milion innych wymówek].
uważam, że każdy zdrowy człowiek powinien się sobą w ten sposób podzielić. tym bardziej, że każdy jest potencjalnym biorcą. krwi innych ludzi mogę potrzebować ja, albo ktoś z moich bliskich. na razie chyba nie wynaleziono idealnych substytutów.

przed wycieczką do stacji przeszukałam internet. niestety, na stronie pck jest bardzo mało informacji [może ktoś je ukrył??]. stąd ten post.

poniżej parę rzeczy, które moim zdaniem dobrze jest wiedzieć przed oddaniem krwi:
>> wiek 18-60lat, masa ciała min. 45kg [18-65l;50kg -warto zadzwonić do stacji]
>> 24h przed oddawaniem krwi nie wolno pić alkoholu. w tym czasie należy za to wypić ok. 1,5l innych płynów.
>> przed oddaniem krwi zjadłam lekkie śniadanie i wypiłam kawę - nie powinno się oddawać krwi na czczo.
>> do rejestracji w stacji krwiodawstwa jest potrzebny dowód osobisty [prawo jazdy, paszport]
>>przed właściwym pobraniem krwi, pobrano mi krew do wstępnego badania [z drugiej ręki]
>> należy wypełnić kwestionariusz krwiodawców [na zdjęciu]
"nie można oddawać krwi w ciągu 6 miesięcy po zabiegu operacyjnym, przetoczeniu krwi, wykonaniu tatuażu, przekłuciu różnych części ciała, akupunkturze, depilacji kosmetycznej, zabiegach diagnostycznych [np. gastroskopia], po pobycie w krajach afryki środkowej, zachodniej i tajlandii oraz na terenach endemicznego występowania malarii lub innych chorób tropikalnych, a także po pobycie w zakładzie karnym" [fragment ulotki]
"czasowo nie mogą oddawać krwi tez osoby które miały kontakt z zakaźnie chorym lub przebywały chorobę zakaźną, po szczepieniach ochronnych, w ciąży, w trakcie miesiączki i po leczeniu stomatologicznym"
w kwestionariuszu są pytania np. o gorączkę, zażywane leki, przebyte zabiegi...
>> badanie lekarskie: ciśnienie, osłuchanie, wywiad.
>> ze względu na niskie ciśnienie musiałam napić się trochę kawy z cukrem, wody
>> umycie miejsca kłucia specjalnym mydełkiem
>> pobieranie krwi
>> pobieranie "posiłku regeneracyjnego"
>> odpoczynek

kwestionariusz

w tracie pobierania krwi delikatnie ściskam piłeczkę. oddałam 450ml w mniej niż 5minut. [nieźle mi szło!, dobrze, że nie szybciej]
po wszystkim dostałam 8 czekolad [mleczne i gorzkie] soczek i szynkę mieloną oraz napiłam się kawy. zabieg i reprodukcja 0,45l krwi potrzebują ok. 4000 kcal. - czyżby sposób na odchudzanie ??
chłopcy na zdjęciach poniżej oddają krew honorowo od 18 roku życia. każdy z nich oddał już co najmniej 6 litrów. opowiadali rożne ciekawe rzeczy; jeden urządził sobie z kolegą zawody: kto szybciej odda krew. udało im się zmieścić w czasie poniżej 2,5minuty w wyniku czego oboje zemdleli... nie polecam. :)

do stacji pojechałam tramwajem. oddawałam krew pierwszy raz i nie wiedziałam jaka będzie reakcja mojego organizmu. jakiś dziwny stres złapał mnie po oddaniu krwi do badania, wszystko przeszło jak już oddawałam krew właściwą.
nie lubię igieł. znalazłam na to sposób: zamknąć oczy i pomyśleć o czymś przyjemnym. oddychać głęboko i spokojnie. nie patrzyć na igły.
w stacji spędziłam ok 1,5 godziny. było dość dużo ludzi, ale podobno to w piątki normalne.
bezpośrednio po zabiegu czułam się świetnie. żałowałam nawet że nie przyjechałam na rowerze. gorzej było po południu. niezbyt poważnie potraktowałam słowa lekarki o kalorycznym posiłku. coś zjadłam, ale widocznie za mało. musiałam ratować się czekoladami [pusta lodówka w kawalerce] - zjadłam 3 i zemdliło mnie. miałam tak zwane plany miejskie na popołudnie, ale zabrakło mi na nie siły. zadzwoniłam po posiłki. :) pomogło. po odpowiednim jedzeniu i piciu poczułam się prawie normalnie.
po oddaniu takiej ilości krwi nie można uprawiać sportów... nie miałam siły na żaden większy wysiłek :).
myślę, że jeszcze kiedyś wybiorę się na podobną wycieczkę. trochę mi wstyd, że tak długo się z tym ociągałam.
w przyszłym tygodniu odbieram wyniki badań. może też będę mogła zapisać się do banku dawców szpiku.

przydatne linki:
pck | oddaj krew | tutaj są chyba wszystkie informacje o oddawaniu krwi | gazeta | forum krewniaków | adresy stacji | szpik o1| szpik o2 | warto przeczytać - MSWiA | moja krew 2

przed oddaniem krwi można zadzwonić do stacji krwiodawstwa. chętnie odpowiadają na pytania.

świadomość, że moja krew może przyczynić się do uratowania komuś życia - bezcenne :)

poniedziałek, 25 maja 2009

takie sobie ciuchy

jakby ktoś interesował się tym co sobie czasem robię to tutaj są ciuchy, które kiedyś sobie wymyśliłam i uszyłam. teraz nie mam, niestety czasu na tego typu przyjemności. dwa pudełka materiałów czekają by przerobić je na różne sukienki i spodnie. maszyna też czeka, a ja w pracy pływam sobie. mam nadzieję, że wreszcie znajdę czas na takie sprawy. może uda się tego lata... a pomysłów w głowie, że ho, ho...

bardzo lubię tą koszulę. nie przepadam za guzikami, więc koszula jest wiązana w specjalny sposób. wiązanie to też element zaprojektowany.

white

spódnica zrobiona z całego kawałka materiału, jaki znalazłam w domu. obszyta ręcznie. jakieś 10-12m wstążki. z przodu jest kieszeń na dwie ręce. super wygląda w ruchu i na wietrze. spodnie pod spódnicą też uszyte przeze mnie. super proste, chyba pierwsze spodnie jakie w życiu uszyłam.
skirt & pants

a wszystko to zaczęło się w kopenhadze, gdzie studiowałam z chłopakiem, który sam sobie szył spodnie. i to jakie!!

aha: zdjęcia te zrobił mi karol hordziej... wieki temu [co widać po moich włosach]

środa, 20 maja 2009

autentyk

sytuacja nieinscenizowana, którą spostrzegłam dziś wczesnym popołudniem. kraków, plac bohaterów getta.

na skraju geniuszu [chociaż lepiej wyglądało, kiedy krzesło było puste] :)

swoją drogą, bardzo podoba mi się i plac i przystanek. nawet kosze na śmieci mają tu swój styl [po lewej stronie zdjęcia fragment blaszanego kosza]. oczywiście wszystko wymaga jeszcze pracy; zabudowa po drugiej stronie ulicy i kamienice wokół placu, ale moim zdaniem to dobry kierunek.


.

poniedziałek, 18 maja 2009

uzależnienie

po treningu.
jestem zmęczona i szczęśliwa. :)
w zeszłym tygodniu nie miałam czasu na wspinanie. - praca zjadła mnie zupełnie. lubię ją bardzo, ale... nie samym chlebem człowiek żyje. przepraszam wszystkich dla których byłam ostatnio niemiła - wyraźnie byłam na głodzie...
jutro, rzecz jasna, boleć mnie będzie całe ciało. każdy kawałek mięsa poczuje, że żyje.
ech, te narkotyki...

fota z majówki w austrii...

niedziela, 10 maja 2009

niedzielne łowy

panowie urządzili sobie polowanie i niezły łup im się trafił.
zdjęcie z okolic wawel-balon-most grunwaldzki. to jedno ze stałych miejsc ich łowów. niedziela, godzina 1130. razem było chyba 7aut. wyrazy współczucia.

piątek, 8 maja 2009

witkacy w bunkrze

miesiąc fotografii się zaczął. fotograficzne pospolite ruszenie. ludzie foty robią. robię i ja. duzo w tym wszystkim przypadków beznadziejnych, niestety.
z okazji foto-miesiąca poszłam sobie na wernisaż do bunkra. trzy wystawy. takie sobie...

najlepsza chyba ta zdjęć witkacego. widziałam je już po raz któryś tam. nigdy jednak nie oglądałam ich w tak dużych formatach i chyba nigdy w takiej ilości. całość moim zdaniem dość smaczna.

na tle dużych, czarno-białych fotografii, w mocnym świetle reflektorów nawet szarzy ludzie wyglądali kolorowo. bardzo lubię popatrzyć czasem na to specyficzne, bywające towarzystwo. często zdarza się, że publiczność wernisażu jest ciekawsza niż sama wystawa...

środa, 6 maja 2009

train

pracowity dzień w stolicy. na koniec coś takiego...
czasem zdarza mi się zapomnieć, że polsce jeszcze trochę brakuje do lepszej europy, ale od czego mam pkp?

wtorek, 5 maja 2009

jestem

bardzo dużo czasu minęło od mojego ostatniego wyjazdu za miasto. zimą ogrom pracy i ból kolana nie zachęcały do śnieżnych aktywności... desperacko wręcz potrzebowałam oddechu. znalazłam go w takich oto okolicznościach przyrody:


odpoczęłam: prawie 6dni bez telefonu [w dolinie nie było zasiegu!], komputera, wiadomości o kryzysie i poczynaniach naszych cudownych polityków [w pewnych miejscach tego typu rzeczy tracą znaczenie]. bez szumu ulicy za oknem. wśród śpiewu ptaków, w bardzo miłym towarzystwie gór i ludzi.

gdzieś kolo pierwszej w nocy wróciliśmy do krakowa. do czwartej udało mi się rozpakować i posprzątać mieszkanie po bardzo pracowitym czasie przedwyjazdowym. wzięłam pierwszy od paru dni gorący prysznic.

w tym tygodniu mam dużo pracy, nie wiem zatem kiedy uda mi się przeglądnąć wszystkie zdjęcia i przygotować jakiś bardziej obszerny wpis na temat mojej majówki. na razie jeszcze tylko ta fota:


na zdjęciach powyżej idę moją pierwszą w życiu drogą szóstkową. mało tam było łatwiejszych. byłam zmuszona do robienia życiówek :) .
skóra mych dłoni została do cna zdarta przez wapień. mięśnie bolą. jest cudownie.

tyle na razie. teraz zanurzam się w pracę. ciąg dalszy nastąpi.