środa, 30 września 2009

prawda

wczoraj, w znajomej knajpie byłam świadkiem następującej sytuacji:
przychodzi pan. zamawia kawę latte. dostaje duże piwo. pan ten nie chce okłamywać żony. powie jej że  przecież piwa nie zamawiał.

niedziela, 27 września 2009

nowe-tynki

na drzwiach wejściowych do mojej kamienicy wisi kartka o zakończeniu robót, odbiorze i zgłaszaniu ewentualnych uwag. przez dwa miesiące pięknego lata miałam równie piękne towarzystwo za oknem. męskie torsy prężyły się przez cały boży dzień. panowie uśmiechali się do mnie, czasem nawet mówili "dzień dobry".
moja prywatność cierpiała. w mieszkaniu najpierw pojawił się styropianowy śnieg w środku lata. następnie okna zostały zasłonięte folią, bym mniej czuła i widziała. balkon w całości należał do prężnych torsów.
broniłam się przed tym wszystkim jak umiałam; tj robiąc panom zdjęcia. skoro nieproszeni  "oni" wkraczali w mój intymny świat...





na szczęście martyrologia ta dobiegła końca. pranie mogę sobie teraz przewietrzać do woli, siebie i mieszkanie również. mogę wyjść na balkon i popatrzyć w gwiazdy. niestety balkon dostał daszku i gwiazd przez ten daszek widać mniej, za to woda deszczowa nie wprasza się już do mojego wnętrza. coś za coś :)

i może tylko torsów mi brak ;)

czwartek, 24 września 2009

aukso

krakowski rynek. koncert z okazji kongresu kultury polskiej.
przeboje krzysztofa komedy zagrane przez tomasza stańko i orkiestrę aukso pod dyrekcją marka mosia.
odpłynęłam.
stańko, jak zwykle oszczędny, nie wysilał się zbytnio -  nie musi, ma już facet swoje lata. [dawno go nie słyszałam.] orkiestra pierwszorzędna. zawodowi muzycy, profesjonalnie przygotowani. - zaskoczyli mnie :)... mimo, że repertuar był popowy, z cyklu "komeda dla każdego"- przez półtora godziny nie istniałam, totalnie pochłonięta przez muzykę. ja bardzo lubię ten stan. :)


środa, 23 września 2009

autumn leaves

no to mamy ją :)
coś się kończy, by nowe mogło się narodzić [za parę miesięcy, ale czas szybko płynie...]

wtorek, 22 września 2009

dzień bez auta

dużo dobrego stało się w tych sprawach ostatnimi laty. ciągle to jednak tzw. kropla w morzu. coraz więcej rowerzystów wokół. ktoś w wieku 60+ na rowerze to już codzienny widok. ci w dobrych butach i  garniturach ciągle wolą różnego rodzaju bryki [inna sprawa, że dobre buty to w dalszym ciągu rzadkość w naszym mieście].
kierowcy powoli zaczęli zwracać uwagę na tych co wolą dwa kółka [również te motorowe], jednak nie nauczyli się jeszcze rozróżniać ścieżki rowerowej od miejsca parkingowego... dużo pracy przed nami.

mimo dnia bez smrodu [samochodu], w mieście ruch był okropny. wszędzie korki. przyglądałam się trochę pojazdom w nich stojącym... w 9 na 10 aut siedział tylko kierowca [sic!]... kolega powiedział, że oni tak służbowo jeżdżą. czy na pewno?




na zdjęciach: poprawianie oznakowań ścieżki rowerowej [wisła-błonia] | specjalna masa krytyczna

niedziela, 20 września 2009

h-over

po wczorajszej imprezie czuje się jak przegub tego autobusu :) wygląda, że straciłam wprawę. używanie życia może być bolesne. urodziny przyjaciół i rajd po knajpach to chyba gorzej niż maraton.


piątek, 18 września 2009

łokieć golfisty

brak odpowiedniej rozgrzewki, za trudna droga na początek... cóż, że już kiedyś ją robiłam...
poniosło mnie, przeceniłam swoje możliwości...
ręka boli - mam nadzieję, że to nie jest nic poważnego. 7-10 dni przerwy we wspinaniu.
może to dobrze. od początku grudnia nie miałam przerwy dłuższej niż 5dni.

nie samym wspinaniem człowiek żyje... :)

rower też muszę trochę ograniczyć.
pozostaje pływanie, bieganie, rozciąganie... może wreszcie jakaś impreza w sobotę :)

sobota, 12 września 2009

my rocking life

chwilowo praca nie pozwala mi na bardziej regularne wpisy. :) poniżej tylko parę zdjęć z moich ostatnich wyjazdów skalnych [ i wracam do roboty]
.
tyniec - niektórzy ciągną na przewieszone drogi. niestety, nie udało mi się jeszcze bliżej zaprzyjaźnić z pikusiem, nawet w wersji light. podeszłam do niego parę razy, ale okropnie na mnie zawarczał. musiałam go zostawić w spokoju. powoli, cierpliwie... kiedyś... następnym razem?? :)

ostatnia niedziela na dupie słonia. rodzinnie [no, nie, że rodzina to od razu do d...].
tak bardzo chciałabym się lepiej wspinać... tyle fajnych dróg do przebycia, tyle fajnych ruchów... rodziny trochę dekoncentrują, nie wspinają się, trzeba się nimi zająć... miła jednak jest ich obecność :)


środa w słonecznych.
przyjechał kolega z wawy. na wspin umawialiśmy się już w lipcu. kolega nie wspinał się jakieś 4lata. pierwszy raz pojechałam w skały z kimś na poziomie niższym niż mój. pierwszy raz wybierałam drogi i to ja byłam przewodnikiem. kolejne, nowe doświadczenie.
dzień na łatwych drogach, bez specjalnych wyzwań, zdarza mi się bardzo rzadko :)
na zdjęciu: piotr

poniedziałek, 7 września 2009

kozakiewicz

tego odkrycia dokonałam za pomocą fb i urban climber magazine.
- wojtek kozakiewicz: fotograf z wro. :)


bardzo lubię szeroki... wymaga fizycznego zbliżenia z obiektem :P. w takich warunkach nie jest to rzeczą łatwą.
.