po czterech miesiącach przerwy, powrót w skały. prawdopodobnie ostatni raz w tym roku.
skały znów ustawiły mnie w szeregu. nie pierwszy raz. czy kiedyś osiągnę którąś z moich wymarzonych cyferek? co chwila jakieś przerwy, kontuzje... forma jak po zimie i wcale mnie to nie dziwi, skoro sezon puściłam z dymem, bo z różnych względów, wydawał się być ponad moje siły... trochę też zabrakło wyciągacza, takiego, co to będzie ciągnął i pamiętał do skutku. rzadko się tacy zdarzają, niestety :-(.
skały znów ustawiły mnie w szeregu. nie pierwszy raz. czy kiedyś osiągnę którąś z moich wymarzonych cyferek? co chwila jakieś przerwy, kontuzje... forma jak po zimie i wcale mnie to nie dziwi, skoro sezon puściłam z dymem, bo z różnych względów, wydawał się być ponad moje siły... trochę też zabrakło wyciągacza, takiego, co to będzie ciągnął i pamiętał do skutku. rzadko się tacy zdarzają, niestety :-(.
najważniejsze, że nie jestem obrażona na skały i pokornie znoszę bycie 3kroki w tyle za samą sobą [o wszystkich innych nie wspominając], wszak to też rodzaj treningu [mentalnego] :-) - jak najmniej takich treningów w przyszłości...
From mountains...etc |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz