wigilia a.d.2009.
w środku nocy, zmęczeni i styrani, zatrzymaliśmy się na jakimś dziwnym kampingu kilka kilometrów przed marakeszem. ciepła woda, w miarę sucho, miejsce na zrobienie prania... choć do świąt mieliśmy jeszcze dzień czy dwa, nie chciało się nam szukać czegoś innego...
nasze wigilijne menu: tortellini z serem kupione w jakimś hiszpańskim markecie, miejscowe owoce sezonowe [mandarynki i pomarańcza], chleb kebabowy, z polski mieliśmy opłatek, barszcz instant, grzaniec i cwibak domowej roboty [wyjechaliśmy z krakowa w mikołajki] :-)
zupełnie mnie nie dziwi, że na tegoroczną gwiazdkę czekałam z wielką tęsknotą. cały zgiełk z nią związany; tradycyjne, domowe jedzenie, spotkanie z najbliższymi i inne tam takie...
From spain |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz