popołudnie w skałach to jest to. korzystamy z długich dni. po pracy można udać się w jurę i wspinać jeszcze do około 21-22.
wczoraj wróciłam całkowicie rozanielona...
już jakiś czas temu przyzwyczaiłam się do operowania na wysokości i pozbyłam lęków z nią związanych. wysokość powoli staje się naturalna i sprawia mi teraz coraz więcej przyjemności. czas, by przyzwyczaić się do dziwnych ruchów i pozycji, w których mimo wszystko można czuć pewnego rodzaju komfort. czas uwierzyć, że można, że da się, że ta mała dziurka, to delikatne wybrzuszenie w skale to bardzo fajny stopień czy chwyt :) wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć, że jakiś ruch jest możliwy, że pozycja może być stabilna... ciągle zamiast koncentrować się jak to zrobić myślę, ze nie da się, że zaraz spadnę, że nie mam już siły... psychiczny aspekt wspinania to jeden z powodów...
kilka fotek z wczorajszego polnika:
wczoraj wróciłam całkowicie rozanielona...
już jakiś czas temu przyzwyczaiłam się do operowania na wysokości i pozbyłam lęków z nią związanych. wysokość powoli staje się naturalna i sprawia mi teraz coraz więcej przyjemności. czas, by przyzwyczaić się do dziwnych ruchów i pozycji, w których mimo wszystko można czuć pewnego rodzaju komfort. czas uwierzyć, że można, że da się, że ta mała dziurka, to delikatne wybrzuszenie w skale to bardzo fajny stopień czy chwyt :) wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć, że jakiś ruch jest możliwy, że pozycja może być stabilna... ciągle zamiast koncentrować się jak to zrobić myślę, ze nie da się, że zaraz spadnę, że nie mam już siły... psychiczny aspekt wspinania to jeden z powodów...
kilka fotek z wczorajszego polnika:
mateusz chyba na jakimś 6.2
ania i bartek czujni
luna - pies, jak widać, księżycowy
ech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz