tydzień zaczął się niezbyt wesoło.
pierwsze jesienne chłody = pierwsze jesienne przeziębienia. jeszcze w niedzielę gardło odmówiło mi współpracy. poniedziałek i wtorek byłam strasznie słaba...
od wtorku mam problemy z internetem. prawdopodobnie karta sieciowa powoli mi się starzeje. cały sprzęt wymaga pilnej wymiany, ale chcę z tym jeszcze poczekać do nowego roku. może dociągnie.
w sprawie przeziębienia poratowałam mnie kamila. przyjechała z kilogramem imbiru, którego, rzecz jasna w okolicy dostać nie sposób. z drobno startych korzeni zrobiłyśmy kompresy na gardło i zatoki. to niesamowicie grzeje i ból gardła przeszedł jak ręka odjął - odzyskałam mowę.
z internetem pomógł sąsiad grześ. moja karta sieciowa najwyraźniej nie chce jeszcze wylądować na śmietniku.
w środę, po trzech tygodniach przerwy, ciągle przeziębiona udałam się na pierwsze po wakacjach zajęcia na sztucznej ścianie. łokieć działa już lepiej. pot i ruch pomagają na przesilenie jesienne :) dłuższa przerwa we wspinaniu dobrze mi zrobiła. mam nadzieję zaliczyć jakieś skały w przyszłym tygodniu!!!