ta piosenka wchodziła w skład "goździków" [nelken], jej jedynego spektaklu, jaki widziałam na żywo [warszawa '98]. pomysł jest prosty, ale do dziś przechodzą mnie dreszcze, kiedy to widzę... to dopiero koniec epoki...
wszystkich, którzy chcieliby, żeby zakrzówek został piekny i zielony zapraszam w środę, 01lipca na sesję rady miasta - godzina 10.30, plac wszystkich świętych, klatka f wejście od podwórza. wiecej informacji znajdziecie na stronie zielonego zakrzówka. tutaj artykuł w wyborczej na temat natury 2000 na zakrzówku. i jeszcze moje stare posty...
myślę, że popada w depresje. szczególnie nie lubi pewnego rodzaju zadań i obcych rysunków. jak rasowy oprawca serwuję mu jedne i drugie w dość dużych ilościach. ból istnienia powoduje, że komputer chce się zabić. wiesza się, wykorzystując każdą chwilę mojej nieuwagi. wyciąganie go z tego stanu wymaga czasu i cierpliwości. ledwo udaje mi się opanować sytuację, a ten znów zaplątany, zamotany. popada w stan odrętwienia i odmawia współpracy. opieka nad nim zjadła mi ostatnio dość dużo czasu i powoli opadam z sil :-(
iran. śmierć nady, 16-letniej dziewczyny zastrzelonej w trakcie demonstracji, uchwycona na wideo [uwaga, film dość drastyczny]. rząd który zabija na ulicach własnych obywateli traci mandat do sprawowania władzy nawet jeśli wygrał wybory.
w czwartek: - przed ambasadą iranuw warszawie, przy ulicy królowej aldony jest planowana akcja solidarności z irańczykami. bardzo proszę tych, którzy będą w warszawie o zapalenie znicza, jutro w godzinach 20-22. więcej informacji znajduje się tutaj.
-w krakowie podobna akcja w podobnym czasie- od 20.00 pod pompą zwaną też "Studzienką Badylaka", na Rynku Głównym w Krakowie (u wylotu ulic Szczepańskiej i Sławkowskiej).
nigdy nie byłam w iranie. nie miałam okazji poznać zbyt wielu irańczyków. kiedyś, w nepalu, na szlaku wokół annapurny spotkałam dość dużą grupę z teherańskiego klubu wysokogórskiego [mężczyźni i kobiety]. głośni, pogodni, uśmiechnięci, bardzo uczynni. promienny, ciepły uśmiech szczególnie ich wyróżniał. podobno teraz nie gości on zbyt często na irańskich twarzach.
na dziś wygląda to tak: pogoda za oknem nie nadaje się do wyjazdu w skały. złapałam fazę na pracę. mam też co robić. dziś już ponad 8h przed kompem. odhaczam kolejne rzeczy...
w przyszłym tygodniu może znów będzie pięknie i skał się zapragnie. niewspinający się znajomi widują mnie bardzo rzadko ostatnimi czasy. w komputerze na wrzucenie do sieci czeka trochę zdjęć. w głowie jakieś pomysły na radosną tutaj twórczość...
nie zaprzestałam jeszcze pisania bloga tylko trochę mało czasu ostatnio. zrobiło się ciepło, sezon wspinaczkowy w pełni. wspinanie zwiększa zapotrzebowanie na sen.
rzecz też jasna, że dużo pracuję [jak zwykle, a nawet bardziej]. i jeszcze... nie wiem dlaczego czuję się jakaś słaba... pogoda? jakieś przesilenie?... zagadkowe te mieszanki.
dawno nie miałam tak dziwnego dnia. wstałem wcześnie, by dokończyć jakieś rzeczy. o 9 byłam umówiona na budowie. pojechałam. jakieś 6km na rowerze. już prawie na miejscu uświadomiłam sobie, że nie wzięłam klucza do mieszkania. telefon do ekipy i po klucz... coś mi wieczorem mówiło, że może tak się stać :)
dziecko pani, z którą chciałam się dziś spotkać jest chore i pani była w pracy tylko chwilę. więc musiałam zmienić plany. wróciłam do komputera na parę godzin.
wieczorem miałam mieć trening i jeszcze planowaliśmy krótkie spotkanie ... wsiadłam na rower i pojechałam. zapomniałam zabrać telefon... naprawdę zdarza mi się to ledwie 2x w roku... przyszłam, skasowałam karnet, rozgrzałam się... nikt więcej nie przyszedł. zrobiłam sobie autotrening. nadwerężyłam delikatnie bark. bark akurat może być efektem piątkowego zderzenia z drzwiami landrowera, które pan otworzył przed mym nosem, gdy próbowałam minąć go na drodze osiedlowej...
w komórce jakieś teksty i parę nieodebranych połączeń.
przeżyłam. przejechałam ponad 30km na rowerze. zrobiłam co miałam do zrobienia. powspinałam się. wróciłam cało do domu. padam na nos.
pamiętam wielką imprezę, która odbyła się z okazji naszego wstąpienia do unii europejskiej 5lat temu. takiej zabawy i radości nie widziałam nawet w sylwestra milenijnego. frekwencja w pierwszych wyborach do parlamentu europejskiego była raczej przeciw proporcjonalna do tej radości. 13 czerwca 2004 roku oddało swój głos ledwie 21% polaków. wstyd. szybko zapomnieliśmy, co było przyczyną naszej radości. wychodzi na to, że chcemy mieć różne prawa i pieniądze wynikające z naszego członkostwa, ale większość z nas jest zbyt leniwa by zagłosować...
skład: jogurt naturalny, niesłodzony, nieduży; truskawki, banany; orzechy różne, migdały [posiekane], pestki słonecznika; rodzynki [niekoniecznie] - może lepiej 2-3 śliwki suszone, pokrojone [w powyższej wersji jednak rodzynki, ale wolę śliwki]; na koniec, koniecznie: świeżapietruszka! pietruszka może być zaskakująca, ale dobrze tu robi, także kolorystycznie. moim zdaniem pietruszka jest doskonała w różnych owocowych sałatkach. obecnie bardzo mi się przyda to zielone żelazo...