sobota, 30 stycznia 2010

jednostka czasu

dla rocznego dziecka - rok to całe jego życie
dla dziesięciolatka to 10% przeżytych lat
tylko 2% dla pięćdziesięcioletniego człowieka

gdy byłam dzieckiem tydzień wydawał się być całkiem sporą jednostką czasu. długość roku szkolnego graniczyła z wiecznością...
z biegiem czasu tygodnie mijają coraz szybciej. marzeń się namarzyło, planów natworzyło.  w międzyczasie czas się skurczył. rok to tylko chwila - niedługo znowu wiosna...

środa, 27 stycznia 2010

obiad

szef kuchni poleca: sikorka w słonecznym ziarnie [sama wskakuje do talerza]:


...smacznego

niedziela, 24 stycznia 2010

...jeszcze gorsza

nie wiem jaka jest temperatura za oknem. minus pięćset ?? mam wrażenie, że z powodzeniem można wejść do lodówki by się trochę ogrzać...

od paru dni wisła zamarza. niewiele w niej pozostało miejsca dla ptaków.

wczoraj jeszcze biegałam. wydaje mi się, że było trochę cieplej. pod koniec trasy czułam jednak, że palce rąk mi sztywnieją, mimo poważnej ochrony wielu warstw rękawiczek. szczerze mówiąc po powrocie z hiszpanii długo nie mogłam wrócić do biegania. - nie wiedziałam w co się ubrać :). sądzę, że opracowałam już zestaw, który działa całkiem nieźle. pozostaje kupić jakieś super-rękawice - przydadzą się też na rower.

bardzo lubię biegać po białym śniegu... ostatnio jednak zaczęłam się zastanawiać po co ja to robię , akurat wtedy, gdy aż tak mrozi i wieje. - chyba każdy posiada zestaw swoich ulubionych tortur :) dziś poddałam się. kolano boli. na zimnie wszystkie kontuzje z człowieka wyłażą. trochę się tego nazbierało. masochizm ma swoje granice :P na szczęście nie tylko ja jestem wariatką. w czasie moich biegów w tym tygodniu zawsze spotkałam innych biegaczy :-)

tak wyglądała nasza rzeka dziś, wczesnym popołudniem:




czwartek, 21 stycznia 2010

zima zła

ale jaka piękna...
niedzielny spacer po bezdrożach.  idealnie rozproszone, odbijające się od śniegu światło. ptaki milczą. cisza. od czasu do czasu słychać dźwięk spadającego śniegu; czasem to głośny huk, czasem jakby odgłos czarodziejskiej różdżki. ten trzask to ja - człowiek - obcy. świat zasnął.

bardzo nisko wiszące, oszronione i oblodzone przewody elektryczne. powalone drzewa. co druga wioska ciemna. ludzie skupieni przy świetle świecy. zmuszeni przez przyrodę do spowolnienia, do życia w jej rytmie. bardziej niż zwykle skoncentrowani  na prostej egzystencji - woda - ciepło - światło...
świat nie-z-tego świata.





czwartek, 14 stycznia 2010

prezent


złota rybka - mój spóźniony prezent gwiazdkowy. powędrował do rudawy w ramach świątecznej akcji "uwolnić karpia". tym razem karp okazał się być linem. nie wiem czy spełni trzy życzenia. jedno z nich podarowałam koledze, który pomógł mi całą akcję przeprowadzić [dzięki, mirek].
uwalnianie rybki nie było proste z uwagi na zamarznięcia akwenów, jak również utrudnione do nich podejścia. należało trochę pojeździć, trochę pogłówkować...
w przyszłym roku planuję przeprowadzić całą akcję na szerszą, być może skalę - zobaczymy :-)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

w domu

w sobotę wróciłam. udało mi się zdążyć przed atakiem zimy na krakowskie lotnisko - wczoraj podobno niektóre samoloty nie lądowały :)
mieszkanie już odgruzowane - pracowałam do ostatniej chwili i zostawiłam istne pobojowisko. pralka ciągle pracuje. maile przeczesane. zwarta i gotowa przystąpiłam dziś rano do pracy.

dawno kraków nie wydawał mi się tak piękny. zima mi jeszcze nie przeszkadza. luksusowy, twardy sufit wysoko nad głową ciągle mnie zaskakuje. ostatnie 5 tygodni spędziłam w namiocie, nad którym zdecydowanie zbyt często wiało i lało. krople deszczu i wiatr ciągle huczą w mojej głowie. odgłosy miasta to zdecydowanie mniej decybeli. względna cisza, jaką zapewniają twarde ściany mojego mieszkania w dalszym ciągu wydaje się nienaturalna.
zaparzenie herbaty bez konieczności narażenia się na czynniki atmosferyczne jest nie lada luksusem, nie mówiąc o ciepłym prysznicu po tygodniach spędzonych w lesie. naprawdę dziwnie się czuję spacerując po moim suchym i ciepłym mieszkaniu w wyprostowanej pozycji  homo sapiens.
usta spierzchnięte, skóra wysuszona. patrzę w lustro na moją nienaturalnie o tej porze roku opaloną i owianą twarz - to chyba niezła ochrona na nadchodzącą zimę :)

jeżeli chodzi o wspomnienia z wakacji - będę publikować, gdy tylko je trochę ogarnę. w tym tygodniu jednak praca jest na pierwszym miejscu :)