nie wiem jaka jest temperatura za oknem. minus pięćset ?? mam wrażenie, że z powodzeniem można wejść do lodówki by się trochę ogrzać...
od paru dni wisła zamarza. niewiele w niej pozostało miejsca dla ptaków.
wczoraj jeszcze biegałam. wydaje mi się, że było trochę cieplej. pod koniec trasy czułam jednak, że palce rąk mi sztywnieją, mimo poważnej ochrony wielu warstw rękawiczek. szczerze mówiąc po powrocie z hiszpanii długo nie mogłam wrócić do biegania. - nie wiedziałam w co się ubrać :). sądzę, że opracowałam już zestaw, który działa całkiem nieźle. pozostaje kupić jakieś super-rękawice - przydadzą się też na rower.
bardzo lubię biegać po białym śniegu... ostatnio jednak zaczęłam się zastanawiać po co ja to robię , akurat wtedy, gdy aż tak mrozi i wieje. - chyba każdy posiada zestaw swoich ulubionych tortur :) dziś poddałam się. kolano boli. na zimnie wszystkie kontuzje z człowieka wyłażą. trochę się tego nazbierało. masochizm ma swoje granice :P na szczęście nie tylko ja jestem wariatką. w czasie moich biegów w tym tygodniu zawsze spotkałam innych biegaczy :-)
tak wyglądała nasza rzeka dziś, wczesnym popołudniem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz