"moja mama robi zajebiste obiady"; "zdolni ale mający wyjebane"; "muszę gdzieś wyjechać bo mi dupa twardnieje"; "mam wyjebane"
ewentualnie: zimo, falo, jarku - wpierdalaj [napierdalaj]
to nazwy niektórych grup z fb... raczej nie mieszczą się w moim poczuciu estetyki :-)
piątek, 28 maja 2010
czwartek, 27 maja 2010
tak jest
po wernisażu, na który zabrakło mi czasu, kolega bardzo zachęcał do obejrzenia wystawy... że wydarzenie roku i że wystawa dość długo potrwa, więc pewnie wreszcie na nią trafię.
udało się! trafiłam!
w ostatni dzień, pół godziny przed zamknięciem muzeum, które z tej okazji było otwarte parę godzin dłużej :-)... wcześniej jakoś czasu było brak...
udało się! trafiłam!
w ostatni dzień, pół godziny przed zamknięciem muzeum, które z tej okazji było otwarte parę godzin dłużej :-)... wcześniej jakoś czasu było brak...
marcin maciejowski - muzeum narodowe 26.03-23.05.2010
wtorek, 25 maja 2010
pies w wielkim mieście
na takie rzeczy zwracam ostatnio uwagę:
w moim sąsiedztwie jest tylko jeden kosz na tego typu odpady. oznacza to, że jako porządna właścicielka pieska skazana jestem na długi spacer z pewnym skarbem w ręce lub wrzucenie owego do normalnego kosza. tylko, czy ta ostatnia wrzuta ma sens? za nie posprzątanie podobnych rzeczy grozi podobno mandat do 500zł. oczywiście torebek najczęściej brak. natknęłam się na nie jedynie w wejściu jednego z domów mieszkalnych, gdzie mój pies prawdopodobnie nie ma konkurencji.
i jak tu sprostać obywatelskim obowiązkom?
czy te pojemniki nie mogę być bardziej estetyczne? [te powyżej są okropnie brzydkie i przypadkowe...]
i jak tu sprostać obywatelskim obowiązkom?
czy te pojemniki nie mogę być bardziej estetyczne? [te powyżej są okropnie brzydkie i przypadkowe...]
piątek, 21 maja 2010
z ulicy
przyjdź i:
zostań dawcą szpiku | zrób bezpłatną morfologię krwi | zostań honorowym krwiodawcą
atrakcje:
pokaz ratownictwa medycznego | ścianka wspinaczkowa | turniej szachowy
rozumiem, że ścianka przed, a turniej szachowy po oddaniu krwi :-)
środa, 12 maja 2010
kto dogoni psa?
po dłuższej [znowu!] przerwie wracam do biegania. [ciekawe na jak długo... :]
tym razem mam towarzysza.
od kiedy ochyda jest w moim domu wiedziałam, że ten pies nie ma wyjścia. albo nauczy się biegać ze mną, albo będzie chodził jedynie na toaletowe spacery. nie mam niestety czasu by wybiegać psa i siebie oddzielnie. musimy to robić razem. toteż robimy. ja truchtam, ona czasem mnie ciągnie, czasem wyrywa się do jakiegoś innego psa lub zatrzymuje na siusiu. moje truchtanie to dla niej trochę szybszy marsz. w galopie jej raczej nie dogonię. ma piesek kondycję i siłę :-)
w celu biegania z pieskiem obwiązuję siebie liną-smyczą w pasie, w ten sposób mam nad nią kontrolę i wolne ręce. niestety, okoliczne łąki pełne są dużych psów spacerujących bez smyczy i kagańca z zupełnie nieprzytomnymi właścicielami. mój pies, zaczepia wszystkie inne. bieganie z nią na linie jest dla niej dość niebezpieczne, zwłaszcza, że jej najskuteczniejszą obroną jest szybka ucieczka...
ciągle nie mogę uwierzyć, że mam psa... jakie to dziwne...
środa, 5 maja 2010
la la la
praca praca... jak mi się trochę wyluzuje to będzie mnie tu więcej. trochę rzeczy się nazbierało by je tu powrzucać... ale...
do tego jeszcze ten wyjątkowo zimny maj... kupiłam beret i chodzę w golfach wełnianych, bo mi zimno... brr...
Subskrybuj:
Posty (Atom)