czwartek, 29 maja 2008

wspomnienia z biegu

z domu w dół, po schodach. kawałek marszu. ulica, schody, kościół. polna dróżka. przyjemnie słodki zapach. najpierw w górę, znowu w górę. skały. błękitne kwiaty. drzewa, łąka. widok na kraków 1. las, a właściwie niewielki lasek. bruk. stadion, tutaj dodatkowe kółko czasem dwa. pod stopami miękki żwir - coś jak żwirek, w każdym razie. najczęściej ktoś na stadionie gra w piłkę nożną, ktoś ćwiczy jazdy autem na parkingu obok. znowu ulica. staram się biegnąć bokiem, po trawie. stare, podgórskie wille. piękny chłopiec z deskorolką. ma długie blond włosy. i dziewczynki, też długie włosy. czasem drugi chłopiec i trzeci... łąka pod rotundą św. benedykta. psy. biegiem pod kapliczkę. uwaga na betonowe pozostałości po ogrodzeniu, gdzieś w trawie. miedza, ukryta w drzewach. zakochane pary na spacerze. mało miejsca żeby się minąć. znów raczej omijam twarde nawierzchnie. po trawie na kładkę. tutaj asfalt wyjątkowo miękki. widok na kraków 2. łęg. przedzieram się przez krzaki. bardzo wolno biegnę do góry. z ziemi wystają skały. łąka. teraz kwitnie głównie na fioletowo. różne odcienie, koniczyna, jakieś fioletowo-niebieskie coś typu dzwonki. coś żółtego, trochę podobne do rzepaku. chłopiec z aparatem fotograficznym i statywem. znowu długie blond włosy. widok na kraków 3,4,5. parka na ławce. ludzie na kopcu. na górze wieje. jestem spocona. nie wybiegam na kopiec. robię rundki wkoło. jedna, druga, trzecia. slalomik miedzy wyimaginowanym czymś. gra muzyka w słuchawkach. jest bardzo przyjemnie. widoki 6,7. w dole kamieniołom. biegnę wzdłuż siatki. wracam. powoli w dół, znów krzaki, kładka, trawa i miedza, ulica. pan. ma na sobie żółtą koszulę, krawat i skarpetki. do tego czarne, podwinięte nieznacznie spodnie. uśmiecham się do niego. wysiada z samochodu. ja tym razem do parku. para, którą mijałam poprzednio tym razem siedzi na ławce. chłopiec z gitarą i pulpitem składanym. gra coś klasycznego. jego muzyka i śpiew ptaków przedzierają się przez to co mam w słuchawkach. znowu blond włosy. mój oddech. znów w górę. budynek tv. śmieszne lampy nad wejściem. estetyka z lat 70? znów lasek. trochę miękką, leśną, równą drogą. zapach ziemi. można przyśpieszyć. w dół, ostrożnie. obok skałek i kapliczki. młodzież licealna urządza sobie imprezkę. ostatni odcinek w dół. dróżka i bruk. jedna ulica, schody, druga. truchtam w miejscu, żeby przepuścić tramwaj. powoli do domu. w górę po dwa, trzy schody. zmieniam mokry podkoszulek. rozciągam się. bardzo delikatnie. ostatnio było za mocno i boli jakieś ścięgno. prysznic... uff...

przydałby mi się jakiś trener prywatny. jak to wszystko robić unikając kontuzji??? czasem jest mi tak dobrze... biegnę i biegnę... albo za bardzo się rozciągam albo... ciało potem krzyczy, że ma dość. buntuje się. nie pozwala na pewne ruchy. a ja przecież nie chcę mu robić krzywdy. zapominam się tylko czasem...

Brak komentarzy: