wstyd się przyznać, ale ostatni raz byłam w filharmonii chyba jeszcze przed pożarem. nie znoszę tej sali. tutejsze koncerty uatrakcyjniane są przez wesołe odgłosy tramwajów przejeżdżających zwierzyniecką. tudzież, co najmniej równie wesołe grupki biegnące z knajpy do knajpy ze śpiewem na ustach:-)
zwierzyniecka w remoncie, tramwaje na innych szlakach. muzyka bardzo przyjemna. koncert emoll, chopina zagrany przez aexander'a kobrin'a wywarł na mnie dość duże wrażenie. dyrygent [michał klauza] też chyba niezły. do tego orkiestra akademii bethovenowskiej :-)
ok. nie znam się dobrze na muzyce, najważniejsze jednak, że bardzo mi się podobało. i tylko sam budynek filharmonii skurczył się chyba przez lata mojej w nim nieobecności.
poza tym:
poza tym:
nareszcie też zobaczyłam starych przyjaciół, takich, których to już długo za długo nie widziałam :-)
ach, i jeszcze scenografia! subtelna. lubię taką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz