czwartek, 26 czerwca 2008

zakrzówkowe spotaknie

w czwartek, 12 czerwca, na kampusie uniwersytetu jagiellońskiego odbyło się spotkanie przedstawicieli inwestora [architekci, prawnik] z naukowcami zainteresowanymi ochroną środowiska.
na spotkaniu wystąpili architekci: aleksander böhm i stanisław deńko, autorzy dwóch projektów dla zakrzówka, odpowiednio: koncepcja parku rekreacyjno-sportowego i osiedla mieszkaniowego miedzy ulica wyłom a jacka.
panowie są w rzeczy samej profesjonalistami i pomysły piękne, ale czy akurat w tym miejscu?

osobiście przeraża mnie rozwijające się wciąż blokowisko - rozszerzenie osiedla ruczaj, tak szumnie i pięknie zwane osiedlem europejskim, za nim kolejne osiedla... pamiętam, że kiedyś projektowałam tam komuś mieszkanie... było pięknie, widok na bielany... ludzie się wprowadzili, a tu nagle, rok później, blok przed nosem, wprost na osi tego pięknego widoku, ech...

boję się, że coś takiego powstanie w okolicach zakrzówka. teraz bloki pomiędzy ulica wyłom i jacka, wcześniej inne bloki [kończy sie budowa], następnie bloki w okolicach ul. salezjańskiej... itd. do tego, rzecz jasna będą potrzebne ulice, dojazdy... przy okazji można by pomyśleć o dodatkowej drodze do osiedla europejskiego, bo bloków będzie więcej i aut i trzeba jakoś, możliwie szybko sie do domu dostać... skończy się tym, że zakrzówek i skałki będą parkiem zakurzonym i głośnym. dziś już, na sadystówce oprócz śpiewu ptaków daje się słyszeć silniki samochodów. nie można wile oczekiwać, przecież to środek miasta, kapelanka blisko, ale co będzie, gdy te samochody będą przejeżdżały o 150-200m ode mnie?

inna sprawa: panowie architekci, chcą na zakrzówku zrobić park, z boiskami do tenisa, minigolfem, platformami widokowymi etc. dostępny dla niepełnosprawnych. znów, moja obawa co do tego miejsca: obecnie jest ono dość intymne, bardzo mi sie podobało określenie jednego z panów naukowców: obszar rekreacji kontemplacyjnej. myślę, ze w mieście, oprócz ogólnie dostępnych parków są też potrzebne takie, w których nie wszystko jest podane "na tacy", gdzie trzeba coś odkryć, gdzieś sie wspiąć, bardziej się postarać. miejsca gdzie można pobiegać po miękkich nawierzchniach , polnych dróżkach. nie wiem czy miejsca takie powinny być od razu dostępne dla ludzi na i z wózkiem.
ciągle jeszcze mamy dużo do zrobienia jeśli chodzi o dostępność dla niepełnosprawnych tak podstawowych obiektów jak urzędy, sklepy, placówki kulturalne. ciągle stan wielu chodników pozostawia dużo do życzenia, a przejazd z wózkiem w niektórych miejscach krakowa [np. ul. mogilska] należy do sportów ekstremalnych.
może najpierw należałoby zająć sie tego typu inwestycjami. może jeszcze nie jesteśmy wystarczająco dojrzali by zagarniać przyrodę.

najgorsze jest to, że cokolwiek się tam wybuduje, zrobi będzie to miało NIEODWRACALNE skutki. dlatego tak ważna jest rozwaga, rozwaga i jeszcze raz rozwaga.
w naszym pięknym, starym mieście tak trudno jest wywalczyć pozwolenie na nowoczesna architekturę w obrębie śródmieścia, o obszarze starego miasta nie wspominajac. architekci zazwyczaj mają bardzo duży problem z konserwatorem zabytków, czasem niestety ze strata dla projektu... a przyroda, szczególne miejsce... cóż, to oddać już dużo łatwiej... co ma jakaś łąka wspólnego z średniowiecznym krakowem? jakiś ex-kamieniołom, to przecież nie kościół mariacki.
i co na to konserwator przyrody?

naukowcy z instytutu nauki o środowisku [i inni], obecni na spotkaniu wydaja się mieć wiele propozycji dotyczących problemów współistnienia człowieka z natura na obszarach miejskich.
wielka szkoda, że na czwartkowym spotkaniu nie było żadnych przedstawicieli miasta. bardzo ich brakowało, bo od nich, naprawdę zależy los tego terenu.

obecnie, do końca czerwca można składać wnioski do studium uwarunkowań i rozwoju miasta krakowa - do biura planowania przestrzennego [więcej na ten temat: http://www.zielony.org.pl/ ] jest mało czasu.

poniżej mapka [google earth] omawianego przeze mnie obszaru, i moje foty z zakrzówka - [różny czas, różne aparaty. foty z zakrzówka dotyczą głównie terenu samych stawów, we wcześniejszych postach znajduja się foty obszaru miedzy ulicami wyłom i jacka. publikuję te zdjęcia, ponieważ uważam, że inwestycje, takie jak budownictwo wielorodzinne spowodują duże i niekorzystne zmiany w tym rejonie.

środa, 25 czerwca 2008

wspinanie

spotykam czasem dziewczyny, które mówią, że chciałby się wspinać, ale...
nie umiem się podciągać, nie zrobię tego nawet jeden raz. mam niezbyt mocne ręce.
mam lęk wysokości. po raz kolejny uświadomiłam to sobie w sobotę. wcześniej, w singapurze. bałam się podejść do okna na 13 piętrze biblioteki publicznej... kwestia przyzwyczajenia :)
myślę, że pokonywanie tych słabości sprawia mi wiele przyjemności w wspinaniu. może nigdy nie zrobię jakiejś super-trudnej drogi, ale... :)

wtorek, 17 czerwca 2008

rowery w krakowie

jazda na rowerze po naszym mieście należy do sportów ekstremalnych. sama, niestety miałam okazję przekonać się o tym niejednokrotnie. dlatego tez polecam:
http://rowerempokrakowie.pl/assets/CzarnepunktyRaport.pdf

czwartek, 12 czerwca 2008

recykling

tutaj znajdziecie info, na temat rzeczy, o których pisałam w poście o folii.
http://www.recykling.pl/recykling/
na tej stronie jest wszystko czego, spragniona informacji na te tematy dusza zapragnie. gorąco polecam.
:)

a tutaj znajdziecie info, co zrobić z elektro-śmieciami. to również coraz większy problem, zwłaszcza, gdy ludzie sie bogacą, a postęp technologiczny pędzi w oszałamiającym tempie.
http://www.elektroeko.pl/

weekend w tatrach - dodatek

pozwolę tu sobie opublikować zdjęcia zrobione przez michalinę w ostatni weekend. mam nadzieję, ze michalina nie obrazi się na mnie. jakość zdjęć nienajlepsza, bo z komórki ci one, ale to był dla mnie bardzo fajny czas, więc chcę się nim podzielić. poza tym, niektórzy narzekają, ze mało mnie w tym blogu[wszak ten blog to ja]...
proszę bardzo:
tam we mgle to ja na szpiglasowym wierchu :), a opalenizna to z indii jeszcze, rzecz jasna...

poniedziałek, 9 czerwca 2008

robert

kubica pierwszy raz wygrał wyścig. w kanadzie. w zeszłym sezonie, na tym torze miał wypadek.
imponuje mi ten facet. zimna krew, siła woli, koncentracja. bardzo inspirujące...

weekend w tatrach

o zaledwie dwóch godzinach snu [oj, praca...] wyruszyłam w sobotę wczesnym rankiem autobusem do zakopanego. miały być zachodnie, ale kolega doradził zawrat i "piatkę"... ponieważ na tatrach nie znam się kompletnie, a kolega, owszem, więc posłuchałam kolegi :)
było: zakopane, kuźnice, niebieskim przez królową kopę do murowańca. w murowańcu śniadanie: jajecznica i mleko, czarny staw gąsienicowy, przełęcz zawrat, dolina pięciu stawów, obiad, odpoczynek. w schronisku zostawiłam plecak i poszłam jeszcze na krótki spacer na świstówkę. noc na ławce przed schroniskiem. świeże powietrze, księżyc, gwiazdy... trochę padało, ale byłam pod daszkiem :). w niedzielę przez szpiglasową przełęcz, zahaczając o szpiglasowy wierch, w dół do morskiego oka i dalej do schroniska w rostoce na szarlotkę i potem do palenicy, złapać busa do zakopca. spacer po krupówkach i do domu. w krakowie chwile po 18.
było super.
pierwsze podejście, na halę gonsienicową to wiosna zupełna. w murowańcu spotkałam dwóch warszawiaków.[na zdjęciach] zaczęli coś ze mną gadać, że pójdą na zawrat... wymiękli chyba nieco, albo się mnie przestraszyli... zostawiłam ich przy zaśnieżonym czarnym stawie. na przełęcz wchodziłam sama, zimowym wejściem, w żlebie, po śniegu. szlak schodzony, śnieg ubity. nie miałam kijków ani czekana więc pomagałam sobie czasem łapkami... po drodze minęłam michalinę. ta miała kijki i raki, lecz...ja tak bardzo lubię biegać po górach... z zawratu zaliczyłam trochę zjazdów na czterech literach. warunki do tego były przednie. doskonała rynna, niezbyt duże nachylenie, powolny śnieg... w pięciu stawach świstak urządził koncert [zdjęcia], na drugi dzień, na drodze do morskiego znowu świstaki... noc na świeżym powietrzu... szkoda mówić. w schronisku spotkałam michalinę i sylwię [wszystkie trzy przybyłyśmy tą samą drogą z kuźnic, niezależnie, samotnie]. po śniadaniu zdecydowałyśmy się ruszyć razem przez szpiglasową. chyba z całej tej wycieczki najbardziej podobała mi się podejście pod ta przełęcz. trawers w śniegu, przez dość stromą ścianę, wspinaczka po łańcuchach. musiałam chwilę poczekać na górze na dziewczyny, ech to moje bieganie... zostawiłyśmy plecaki na przełęczy i poszłyśmy jeszcze na szpiglasowy wierch. widok super, chociaż część tatr tonęła w chmurach i mgłach. szlak od strony morskiego oka był już prawie bez śniegu. z michaliną rozstałam się w roztoce, z sylwią na dworcu pks w zakopanym...
ogromną przyjemność sprawił mi ten wyjazd.
trzy miesiące temu, kiedy chodziłam wokół annapurny, byłam otoczona górami, które są w większości nie-do-zdobycia. tu, w tatrach... kto wie... z himalajów wyjechałam pod koniec marca. myślę, że tam uzależniłam się od gór kompletnie. następna wyprawa w tatry pewnie za miesiąc. zobaczymy :)




sobota, 7 czerwca 2008

my way to the goan corner

początek lutego 2008. koło szóstej rano. idę do goan corner przez pola ryżowe. lubiłam ten spacer i śpiewy z świątyni. shemilla otwierała bar o 7. jedliśmy śniadanie i w skały... wszystko było tam takie proste :)


czwartek, 5 czerwca 2008

folia i inni

http://www.foliowki.pl/
ta strona dotyczy inicjatywy ustawodawczej o tak popularnych torebkach plastikowych, których pełno wszędzie się poniewiera. muszą zebrać 100tys podpisów do końca czerwca. polecam.

jakieś 9 lat temu dane mi było mieszkać i studiować w kopenhadze. duńczycy są narodem bardzo świadomym ekologicznie. w żadnym supermarkecie nie dawali nikomu reklamówek. można było wziąć zakupy do pudła np. po owocach lub torbę plastikową ewentualnie kupić. pudła były składowane w koszu obok kas. torby nie były takie tanie. na placach targowych dostawałam jarzyny najczęściej w torbach papierowych. plastik, niestety królował w sklepach typu "u turka".

bardzo mnie cieszy, że świadomość ekologiczna naszego narodu wzrasta [powoli]. ciągle, moim zdaniem jest za mało pojemników do segregacji odpadów. cena wywozu śmieci nieustająco rośnie, więc coraz częściej sami mieszkańcy będą się dopominać o pojemniki. zdecydowanie brakuje ich w centrum miasta, tam przecież tyle knajp [plastik, szkło i trochę papieru], biur... biedacy zmniejszają plastikowe butelki parą z ekspresu... pamiętam, ze kiedyś przewinęłam się przez jedno biuro architektoniczne. byli tam wystarczająco uświadomieni i część kartek wykorzystywali obustronnie, ale segregacja odpadów... ech... moim zdaniem nie-segregowanie odpadów powinno sie nie-opłacać, ale też nie powinno być super heroiczne. nie każdy ma ochotę na dłuższy spacer z siatami butelek i itp. a tu np. okazuje się, że pojemniki chwilowo znikły. wiem coś o tym, bo kiedyś byłam tego typu herosem, ewentualnie zapychałam bagażnik auta i jechałam, gdy mi było gdzieś po drodze.
teraz do pojemników mam jakieś 300m. moim zdaniem to za daleko. pojemniki są często pełne. zwłaszcza te na plastik w lecie.

w nepalu wodę do picia można było kupić dużo taniej do własnej flaszki, z jakiegoś dyspozytora. zarówno w górach jak i w pokharze. może to jest rozwiazanie podobne do plastikowych toreb?
skup butelek: po latach świetności jakie przeżywał w komunie... czy ktoś jeszcze o nim pamięta? naród traci nawyki, tak dobrze wyrobione za sprawa braku papieru toaletowego. a w danii większość butelek zarówno szklanych jak i plastikowych - zwrotna. skup w każdym sieciowym markecie. nie trzeba przynosić paragonu.

w kopenhadze mieszkałam w centrum miasta. kwartał ulic; kamienice z dużym, wspólnym podwórkiem. na podwórku dużo trawy, parę drzewek, miejsce do wieszania prania, plac zabaw dla dzieci, parkingi dla rowerów i oczywiście śmietniki. kilka śmietników. oprócz tradycyjnych pojemników na szkło, plastik i metal były tam jeszcze kompościarki. odpady organiczne nie powiększały objętości śmieci do wywiezienia, ale nawoziły pięknie utrzymana trawkę... och, ale się rozmarzyłam...

rok wcześniej, kolega niemiec zrobił nam wykład na temat segregacji odpadów, kiedy odwiedzałyśmy go w bremie. on płukał każdą butelkę. byłam pod wrażeniem.

brakuje mi jasnych, łatwo dostępnych informacji na ten temat; co, gdzie i jak. podobno papier należy oczyścić z metalowych spinek przed wrzuceniem do pojemnika. a co z taśmami klejącymi? a z etykietami na butelkach? czy rzeczywiście warto płukać każdy pojemnik? przecież do płukania zużywamy wodę... może lepiej zrobić to w sposób przemysłowy... jak to się robi? może warto zrobić jakiś film na ten temat.? - co się dzieje z segregowanymi przez nas odpadami, jak wygląda proces ich przetwarzania. może już jest coś takiego a ja jeszcze nieświadoma :) ?

praca, praca

tak właśnie wygląda ten tydzień. nie mam czasu dla siebie, wspinanie, bieganie... ograniczam się do spaceru po pożywienie i przejazdów na rowerze na spotkania. z tym drugim ostrożnie, bo ramię ciągle boli. jestem przesycona siedzeniem ciurkiem przed kompem. mam nadzieję zrekompensować to sobie w weekend, choć naprawdę nie wiem jak będzie... takie uroki bycia wolnym strzelcem. czasem marzy mi się słodka, bezpieczna posada...ech!

niedziela, 1 czerwca 2008

dzień dziecka

wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka.

poniżej zdjęcia z nepalu i indii. oczywiście dzieci. większość z tych fotek to cykl "one photo please". to była jedna z gier w którą grałam w czasie mojej podróży. :)na marginesie: myślę, że mieszanie dnia dziecka z dniem dziękczynienia nie jest najlepszym pomysłem... tyle jest dni w roku...