poniedziałek, 14 lipca 2008

moj pierwszy wspin

tak przynajmniej to czuję. buldery w hampi się nie liczą, kurs skałkowy, to tylko kurs, sekcja to sekcja, a sadystówka to sadystówka. uważam zatem, że w niedzielę zaliczyłam pierwsze wspiny, to bardzo ważne dla mnie wydarzenie i stąd zapewne poniższe przemyślenia.

byliśmy między innymi na łabajowej i wielkiej turni, tj. ja byłam raczej pod. na łabajowej nic nie zrobiłam, bo byłam zbyt zmęczona, a na wielkiej turni wszystko jest dla mnie po prostu za trudne. jednak zakochałam się w tym masywie od pierwszego wejrzenia. tak już mam. lubię wyzwania i niedostępności. jeszcze tam wrócę. zobaczymy jak będzie z ta miłością...

przy tego rodzaju zakochaniu sadystówka wydaje mi sie być starą, znającą swoją wartość prostytutką... może gejszą. zawsze gdzieś pod ręką, tłumy na nią walą, a ona cierpliwie to wszystko znosi, pozwala się łoić przy okazji łając ludzi po łapach. niektórym pokazuje bezboleśnie, ze ich miejsce jest na ziemi :). inni, nie mogąc dać sobie z nią rady wiercą jej dziury w brzuchu. poczciwa z niej dama. nie zachwyca już tak swym pięknem, bo trochę spowszedniała, ale każdy ją ceni za to, że jest.

na zdjęciach poniżej chłopcy łoją diagonalkę i będkowice mon amour. zdjęcia z komórki. mój aparat już od paru tygodni sie naprawia :(.


[może nie była to diagonalka, ale coś innego - nie znam sie jeszcze na tym... - 17-08-2008]

1 komentarz:

tangent pisze...

Anita, mam nadzieję, że już niedługo zaznasz niewątpliwej satysfakcji, jaką daje wyłojenie "diagonalki"