wtorek, 12 sierpnia 2008

pieski nasze kochane

mam super przechlapane.
wczoraj biegałam sobie pod kopcem kraka, kiedy wilczur chwycił moją łydkę. pogotowie, kilka szwów. jest pięknie. nie bardzo mogę stać na tej nodze. na szczęście nie przeciął mięśnia, chociaż był blisko, trochę za blisko. noga boli. mam nadzieję, ze szybko się wyleczy. o bieganiu, wspinaniu czy pływaniu na razie nie ma mowy. ekipa pogotowia na wrocławskiej bardzo fajna. pies na szczęście szczepiony. dla mnie tylko antybiotyk.
oj... strasznie nie lubię takich sytuacji.
psy są niebezpieczne, a ich właściciele pozbawieni wyobraźni, niestety.
w zeszłym miesiącu na mojej trasie regularnie spotykałam wyżła. podskakiwał do mnie, jego właściciele siedzieli beztrosko w aucie, a piesek sam się wyprowadzał, bez smyczy czy kagańca, chociaż ten ostatni niewiele by pomógł, gdyż piesek parę razy uderzył mnie szczęką w kolano... nie jest to miła sprawa.
wilczurek wczoraj podszedł mnie od tyłu. nawet go nie zauważyłam. nie miałam szans na żadną reakcję. właścicielka chwilę póżniej wyszła zza kopca. na drzwach domu napis: uwaga zły pies...
jestem wściekła, mam zepsute wakacje, pracę... przez parę dni jestem uziemiona, ciężko mi będzie w tym tygodniu jeździć po budowach. kompeltnie to bez sensu. uff...

2 komentarze:

kinia pisze...

oj, przykro mi...
też nie lubię takich sytuacji, większość właścicieli jest pozbawiona zdolności przewidywania potencjalnych następstw posiadania zwierzaka..
W Michałowicach jest podobnie, niemal w każdym domu jest pies, mam wrażenie wszystkie są głodzone... wiesz, najważniejsze, aby były agresywne i broniły domu... i dlatego też pies sąsiadów pogryzł kiedyś mojego brata.
Trzymaj się ciepło, wracaj do zdrowia!:)
Jeśli bedziesz czegoś potrzebowała, daj znać

anita pisze...

dzięki, kinia.
będzie dobrze. mam nadzieję do końca tygodnia. tylko trochę mi noga spuchła i boli trochę.ech...