środa, 28 września 2011

limanowa

na ostatnim zdjęciu moja mina po przebiegnięciu 21km z malutkim haczykiem. wesoło i po górkach. 
całkiem przyjemnie się biegło. piękna trasa, dobre towarzystwo. zupełnie bez spinki. do 17km biegłam razem z maćkiem, wesoło sobie przy tym gaworzyliśmy. potem nastąpiła zmyłka, myśleliśmy, że meta tuż-już i rozstaliśmy się. ostatnie 4km były dla mnie najtrudniejsze. przez zmyłkę i bliskość mety uszło ze mnie napięcie, kolano zaczęło boleć i mięśnie trochę też. może szkoda, bo właśnie wtedy wyprzedziły mnie dwie laski. cóż... może kiedyś, a może nie :-)
 24.09.2011 | pierwszy półmaraton forrest | bieg górski pasmem łososińskim | anita: 02:28:55

4 komentarze:

bloggerka: niespa pisze...

no, ale na zdjęciu wyszłaś pięknie ;-)

Mam zaległości u Ciebie na blogu. Wrócę, to nadrobię ;-)

anita pisze...

spokojnie, osobiście i w tym właśnie momencie, nadrabiam - na swoim, twoim i innych :-)

Kam pisze...

he he dasz rade nie jednej lasce, nawet z takim kolanem :). wierzę...

anita pisze...

na razie to stopa mi nawaliła - kompletnie nie wiem co się stało, ale z bieganie chwilowo nici - ledwo chodzę. pozostaje rower i basen. a maraton był w palnie jeszcze w tym roku :( będzie w następnym :-)