rok temu, w lutym byłam sobie w indiach. temperatura ok 30st, słońce codziennie... ledwo sie dało wytrzymać.
wczoraj był piękny dzień. zapachniało wiosną, co do której nie ma pewności: prawdopodobnie jest jeszcze w dalekiej oddali, choć ptaki rano drą się wniebogłosy i czasem świeci słońce. wzięło mnie zatem, w oczekiwaniu na wiosnę [i na wakacje, rzecz jasna]...
poniżej fragment mojego przewodnika lonely planet. mapa indii z zaznaczoną trasą i najważniejszymi miejscami. zdecydowanie najważniejsze było hampi :)
wczoraj był piękny dzień. zapachniało wiosną, co do której nie ma pewności: prawdopodobnie jest jeszcze w dalekiej oddali, choć ptaki rano drą się wniebogłosy i czasem świeci słońce. wzięło mnie zatem, w oczekiwaniu na wiosnę [i na wakacje, rzecz jasna]...
poniżej fragment mojego przewodnika lonely planet. mapa indii z zaznaczoną trasą i najważniejszymi miejscami. zdecydowanie najważniejsze było hampi :)
moja indyjska droga szła tak:
przyleciałam do bangalore [bangaluru]
wycieczka do mysore [cały dzień w drodze, paręset kilometrów]
z bangalore do hampi - 12godzin w autobusie, który mnie zawiózł prosto do hampi
hampi bombaj [mumbai] 14godzin w autobusie, wcześniej motoriksza hampi-hospet
potem mt.abu: z bombaju do abu road pociąg - uwielbiam indyjskie pociągi, potem jeszcze parę godzin w autobusie.
następnie jodhpur - mieliśmy jechać do jaisaimer, ale ja już nie miałam siły. [za pomocą autobusu]
dalej, również autobus do pushkar - ciuchy, świątynie, wesela, dużo białasów, święte jezioro, pustynnie, wzgórzasto.
potem delhi z przystankiem w agrze [taj mahal] wszystko autobusem. w agrze chyba dwie noce. do taj jest najlepiej pójść wcześnie rano. potem są tam tłumy, głównie hindusów, a wszak tych jest ponad miliard :)
potem sobie poleciałam do nepalu i znów do delhi. przedłużyłam pobyt w indiach o jeszcze tydzień i pojechałam pociagiem do varanassi - 12h w jedną strone. pociąg w drodze powrotnej miał pieciogodzinne opóźnienie :) takie te indie są...
razem w indiach spędziłam 7 tygodni, 4 w nepalu, 1 w singapurze.
jeśli chodzi o przewodnik lonely planet: jest duży i ciężki. mapy i plany miast ma najgorsze z możliwych. chyba nawet nie trzymają skali. lepiej się nimi nie posługiwać. przewodnik daje pewne wyobrażenie. dobrze jest jakiś przewodnik mieć. milej jest siedzieć w ładnym miejscu na kawie, niż w ciasnej i dusznej kafejce internetowej zastanawiać się co dalej.
w czasie ostatniego roku internet nagle zaroił się wiadomościami o różnych ciekawych krajach w języku polskim. kiedy wyjeżdżałam było ich bardzo niewiele i z reguły zbyt obszerne jak dla ludzi, którzy nie maja czasu...
teraz oprócz globtrotera jest jeszcze koniec świata, portal założony przez dziennikarzy trójki, jest portal na temat azji i masę innych [co mogę wkładam na bieżąco do linków z/o podróży]. polacy zwiedzają świat :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz