czwartek, 3 kwietnia 2008

delhi

znowu.
dziś udało mi się prawdziwie doświadczyć indyjskich kolei. pociąg z varanasi spóźnił się 5 godzin. miałam dojechać o 730, a wylądowałam w new delhi o 1230. nieźle. mimo wszystko uwielbiam jazdę pociągiem. jest milion razy lepsza niż autobus czy samolot. po drodze staliśmy chyba 2 godziny na małej, wiejskiej stacji i przepuszczaliśmy szybkie pociągi. oczywiście tradycyjnie jeżdżę tu zwykłym sypialnym. trzecia klasa. nie jakieś tam wygody, osobne przedziały... tak moim zdaniem jest najbezpieczniej. trzeba uważać na małych kieszonkowców, mieć bagaż zapięty pod siedzeniem [są do tego specjalne metalowe uchwyty]. w takich podróżach polecam gorąco wszelkie zapięcia szyfrowe. klucz mona zgubić, może go ktoś wyciągnąć... szyfr masz w głowie. dobre są szyfrowe kłódki [większe] tez do pokojów, kiedy się jakiś wynajmuje w dwie osoby, nie trzeba klucza zostawiać na recepcji. większość tanich hoteli w indiach i nepalu ma drzwi zamykane na skobel.
z przeziębieniem trochę lepiej, temperatura tu dziś trochę niższa [ok. 30 zamiast 36stopni]

z tutejszej prasy [popołudnie prasowe przy kawie]
"the hindu" oraz "the times of india":
w indiach brakuje lekarzy, dentystów i pielęgniarek. duża ich liczba emigruje do uk i stanow [skąd my to znamy]. tutaj jeden lekarz przypada na 10 000 potencjalnych pacjentów, podczas gdy w australii 249/10 000, w kanadzie 209, w uk 166, a w stanach 548lekarzy. nieźle.
trzecia faza wyborów w stanie karnataka [stad zaczęłam moja przygodę w indiach] 10 maja.
100 pracowników call centre zatruło się lanczem [delhi, jankpuri]
w indyjskie armii jest pierwszy generał muzumanin z kaszmiru.
tyle.

plan na jutro: old delhi, red fort. jak zdążę to może jeszcze jakieś muzeum.

Brak komentarzy: