piątek, 4 kwietnia 2008

do domu czas

kochani, koniec tego dobrego. powoli się do was zbliżam. jutro wylot kolo 10 rano. warszawa mam nadzieje o 2240. krakow najpóźniej we wtorek. zdjęć na razie nie publikuje. reszta z mojego nowego miejsca [wynajętego mieszkania]. mam nadzieje, ze uda mi się to wszystko zapiąć i gdzieś się w przyszłym tygodniu wprowadzę.
dzięki wielkie monice, która przeglądnęła dla mnie ogłoszenia i oglądnęła parę mieszkań, rozmawiała z ludźmi, dzwoniła... och... nie spodziewałam się ze ktoś może tyle dla mnie zrobić.
no...
całuje wszystkich. do zobaczenia... mam nadzieje niebawem.

indie to taka gra... strasznie to odrealnione. ciągle nie mogę się nadziwić. tylko jestem zmęczona indyjskimi facetami, którzy się lepią na każdym rogu, chcą być przyjaciółmi czy... trzeba być dla nich strasznie chamskim żeby się wreszcie odczepili. dla taksówkarzy niestety tez, i dla żebraków, chociaż dla tych ostatnich może lepiej jest mieć w kieszeni jakąś drobna monetę... to chyba jedyna rzecz jaka mnie tu zmęczyła... może jeszcze ilość decybeli na ulicach od rana do wieczora i smog okropny... teraz przydałyby się następne wakacje, gdzieś na polskiej wsi... wiosna, ptaszki... ech... czas do domu.


Brak komentarzy: