piątek, 5 lutego 2010

strajk

nie wiem jak długo tak można, ale ostatnie dwa tygodnie były dla mnie koszmarne. nic tylko praca. prawie zero treningów, mało czasu dla siebie, przyjaciół... pracowałam średnio piętnaście godzin na dobę netto. wolny ledwie kawałek niedzieli. nagromadziły się różne "sytuacje awaryjne"... tak to już czasem  bywa.
siedzenie przed komputerem jest bardzo dużym wysiłkiem fizycznym. mam wrażenie, że jest bardziej kontuzjogenne niż niejeden sport. nie można też być zbyt twórczym w takiej sytuacji.
dziś już nie dałam rady. głowa, ręce i kręgosłup odmówiły mi posłuszeństwa i zażądały przerwy...
higiena to podstawa.
mam nadzieję, że przyszły tydzień będzie już spokojny :-)



Brak komentarzy: