środa, 30 stycznia 2008

hampi hampi

dojechałam. dziś rano. autobusem do hospet jechałam z pięcioma facetami. potem już tylko ja i kierowca. dobrze. wyspałam się. dworzec w bangalore nie należy do najmilszych…fajnie już tu być.
na koniec w bangalore zostałam obdarowana przez jednego krawca z "mojej" ulicy. zaprosił do swojego warsztatu [bo zaglądałam do niego bezczelnie] i obdarował: spodnie i koszula. byłam wcięta, każdy wokół chce wydusić ze mnie ostatni grosz... a tu... masz...
tutaj, tj. w hampi tez jeden chłopak okazał się niebywale pomocny. dziś jeszcze śpię w jakimś głupim hotelu, a jutro w bardzo miłym miejscu po drugiej stronie rzeki za 300rs noc. chyba tu trochę odpocznę; nie ma tyle motoriksz, są skały i woda i ruiny... jeśli z tym noclegiem jutro wszystko będzie ok., to zostanę tu do poniedziałku, a może wtorku. zwiedzanie ruin już dziś zaliczyłam wiec zostaną tylko skały i leżenie do góry brzuchem... jeszcze woda by się przydała w tej rzecze trochę boje się pływać.
białasów tutaj cale mnóstwo. raczej każdy zajęty swoimi sprawami. taki to chyba kurort z tego hampi.
śmieszne, bo na wielu knajpach, hotelikach i innych miejscach są napisy: recomended by lonely planet :) oh...
zwiedzając ruiny i świątynie poznałam za to fajnych hindusów, maja dzieci w moim wieku, ale miło się gadało o rożnych miejscach. zachęcali do zwiedzania madrasu, bo tam mieszkają. ja juz wcześniej słyszałam ze madras piękny jest. tym razem nie po drodze. następnym może :)
ach, życie na wakacjach.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Ciesz e się,że przebrnęłaś już przez dużą część tego niezwykłego kraju ( dla mnie -księżycowego).że sprawdziłaś się.że możesz.pokonałaś sama siebie-podziwiam. ale wolałabym mieć ćię pod ręką.pod moimi skrzydełkami.
Dzisiaj byłam na Zakopiance dokupić płytek do łazienki - zakręciło mi się w głowie od natłoku oferty i wróciłam do domu.Podjadę z Tobą.Czekamy więc z robotą na Ciebie.Jutro TŁUSTY CZWARTEK - więc po staremu -szalejemy z ojcem w oiekarni.